Jeśli raz jeszcze nie zdecydowałbym się na Chakrę (a raczej nie) oraz do czasu zmiany drukarki, co umożliwiłoby mi korzystanie z KaOSa, to na pewno byłby to jakiś system z rodziny Gentoo. Dlaczego? Bo Gentoo ma obłędną dokumentację, wydaje mi się, że jeszcze lepszą niż anglojęzyczna Archa (polskojęzyczna jest do niczego). Dostarczane w Gentoo są też te paczki, które mnie interesują i których używam. Prawdopodobnie jednak zainstalowałbym Calculate albo Sabayona, a nie Gentoo. Oba systemy są w 100% zgodne z Gentoo, a nadto mają swoje repozytoria z binarkami. Dodatkowo instalka jest również z binarkami, przez co proces instalacji trwa zdecydowanie krócej.
Jeśli chciałbym pójść "na łatwiznę", to OpenMandriva. Dlaczego? Bo po pierwsze mam sentyment (to była pierwsza dystrybucja, która u mnie zagościła na dłużej niż miesiąc, czy dwa). Po drugie, obecna wersja jest rolling release, co lubię i cenię. Po trzecie... cóż, Mandriva dorobiła się szeregu narzędzi, które ułatwiają pracę. "Magiczne konfiguratory" z których kpią zagorzali linuksowcy, bo przecież wszystko można prosto i łatwo w konsoli. Pewnie tak. Niemniej jednak, gdy na tej samej wersji kernela Mandriva obsługiwała mi połączenia przez mobilny internet po zaledwie 2 kliknięciach. W Kubuntu trwało 3 dni zanim zmusiłem go by widział w ogóle modem. Dodajmy, że Kubuntu należy do "user-friendly" dystrybucji. OpenMandrivę wybrałbym również, gdybym miał sporo właśnie takiego sprzętu, który gdzie indziej jest problematyczny.